W 2010 r. w Biurze Bezpieczeństwa Narodowego powstał raport dotyczący jedności Ukrainy. Po 12 latach widać, ze zawierał informacje trafne i do dziś aktualne. Warto przeczytać ten dokument. Od 2014 r. w Klinice Psychiatrii, Stresu Bojowego i Psychotraumatologii wojskowego szpitala na Szaserów w Warszawie przeszkolono ponad stu ukraińskich psychologów i psychiatrów, którzy zajmują się weteranami cierpiącymi na PTSD. Co najmniej od 2016 r. Polacy szkolą żołnierzy ukraińskich. Z pewnością można było zrobić zdecydowanie więcej (być może zrobiono bez informowania opinii publicznej). Ale teraz – w czasie zbliżającego się ataku Rosji na Ukrainę – warto przypomnieć te działania.
Dlaczego w polskim interesie jest wzmacnianie bezpieczeństwa Ukrainy? Największym zagrożeniem dla stabilności w Europie Środkowo-Wschodniej jest Rosja. Działania wojenne w państwie graniczącym z Polską – w mniejszym lub większym stopniu – destabilizują sytuację w naszym kraju. W naszym najlepszym interesie jest więc przeciwdziałanie takim zagrożeniom.
Oczywiście można zapytać, dlaczego wspierać Ukraińców, którzy budują swoją tożsamość na legendzie antypolskiej Ukraińskiej Armii Powstańczej (UPA) i jej najsłynniejszym przywódcy – Stepanie Banderze? Odpowiedź jest prosta. Trzeba pamiętać o zbrodniach UPA i Rzezi Wołyńskiej. Ale pamięć to jedno, a obecne zagrożenia naszego państwa to drugie. Tak więc historia nie może blokować przeciwdziałania zagrożeniom, które są tu i teraz.
Analiza BBN dotycząca jedności Ukrainy
W lutym 2010 r. w Biurze Bezpieczeństwa Narodowego, kierowanym przez ministra Aleksandra Szczygło, opracowano analizę dotyczącą jedności Ukrainy. Dokument opisywał kontekst bezpieczeństwa wewnętrznego i międzynarodowego. Został przekazany Prezydentowi RP Lechowi Kaczyńskiemu. Opracowanie BBN poświęcono głównie problemowi jedności w budowie i wzmacnianiu ukraińskiej państwowości. Autorzy opisali sposób postrzegania jedności Ukrainy z perspektywy Kremla. Zwrócili też uwagę na grę polityczną w relacjach Unii Europejskiej z Federacją Rosyjską.
Czytając tę analizę, trzeba pamiętać o sytuacji politycznej w 2010 r. w naszym kraju. W czasie redagowania publicznej wersji materiału osłabiono – wyraźnie zdiagnozowane – zagrożenia ze strony Rosji. Zbyt „ostry” materiał spowodowałby bowiem protesty zarówno zewnętrzne, jak i wewnętrzne.
Szkolenia dla psychologów i psychiatrów
Od 2014 r. w Klinice Psychiatrii, Stresu Bojowego i Psychotraumatologii wojskowego szpitala na Szaserów w Warszawie przeszkolono ponad stu ukraińskich psychologów i psychiatrów, którzy zajmują się weteranami cierpiącymi na PTSD.
W efekcie szkoleń przekazano na Ukrainę wiedzę o tym, jak leczyć weteranów cierpiących na zaburzenia związane ze stresem traumatycznym (Posttraumatic Stress Disorder, PTSD) wynikających z udziału w walkach na wschodzie Ukrainy. To zaburzenia lękowe pojawiające się w odpowiedzi na przeżycie lub bycie świadkiem traumatycznego zdarzenia.
Projekt był bardzo wartościowy dla Kijowa, ale również bezcenny dla Polski i całego NATO. „Zachód” ma olbrzymie doświadczenia w leczeniu żołnierzy z PTSD. Ale traumy dotyczą ludzi, którzy walczyli tysiące kilometrów od domu. Ich rodziny i dobytek były bezpieczne. Mieli problemy z psychiką, bo wiedzieli ginących kolegów i cierpienie obcych ludzi. Tymczasem Ukraińcy walczą na swoim terytorium. Ich lęki są inne. Codziennie martwią się o bezpieczeństwo najbliższych, o to czy w czasie kolejnego ataku nie stracą dorobku życia. Konflikt na Ukrainie pokazuje więc, jak krytycznie ważne jest zabezpieczenie rodzin walczących żołnierzy.
Polscy komandosi na Ukrainie
„W Europie Środkowo-Wschodniej – regionie uważanym za niezagrożony konfliktami zbrojnymi – Rosja postanowiła odzyskać część terytoriów utraconych w efekcie upadku muru berlińskiego.
W lutym 2014 r. Moskwa przystąpiła do siłowego przejęcia Krymu, który znajdował się na terytorium Ukrainy. Kilka tygodni później wznieciła rebelię w Donbasie. Już w lipcu 2014 r. NATO oficjalnie ogłosiło, że toczy się tam wojna hybrydowa. Dotyka także innych państw, które w poprzednim układzie sił były w radzieckiej strefie wpływów. Błyskawicznie zareagowali Amerykanie, którzy w ramach operacji „Atlantic Resolve” wzmocnili wschodnią flankę NATO.
Geopolityka przełożyła się na zadania postawione komandosom z Lublińca. Już w 2014 r. do koszar JWK trafiła ODA – zadaniowa grupa specjalna Sił Specjalnych US Army, popularnych „Zielonych Beretów”. Ekipy, zmieniające się co kilka miesięcy, najczęściej wywodziły się z 1. batalionu 10. Special Forces Group. We wrześniu 2019 r. zapadła decyzja o budowie w Lublińcu specjalnego obiektu dla „Zielonych Beretów”. Jednocześnie zmieniła się formuła współdziałania z Amerykanami. Stałe stacjonowanie zastąpiono systematycznymi, kilkutygodniowymi, intensywnymi ćwiczeniami.
Głównym celem długofalowej współpracy było rozwijanie zdolności do przeciwdziałania zagrożeniom związanych z konfliktem za naszą wschodnią granicą.
W efekcie tego współdziałania komandosi z Lublińca znaleźli się na Ukrainie.
Polski MON potwierdził ten fakt dopiero w październiku 2016 r. W oficjalnym komunikacie napisano wtedy, że komponent złożony z 18 żołnierzy z JWK oraz oficera Służby Kontrwywiadu Wojskowego stacjonuje w okolicach miejscowości Kropywnycki, znajdującej się kilkaset kilometrów od strefy działań wojennych.
Polacy zajmują się tam partneringiem, czyli tym, co do perfekcji opanowali w Afganistanie. MON ujawniło, że komandosi przekazują Ukraińcom wiedzę i umiejętności na temat taktyki małych pododdziałów piechoty, strzelania oraz medycyny pola walki. Ministerstwo potwierdziło również, że jesienią 2016 r. ludzie z JWK szkolili ok. 50-osobową kompanię z 3. Pułku Wojsk Specjalnych Ukrainy.
W październiku 2020 r. w Kijowie Prezydent RP odznaczył żołnierzy z Lublińca wykonujących wtedy zadania na Ukrainie.
Co Polsce daje zaangażowanie na Ukrainie? Eksperci są zgodni. Tam zdobywamy doświadczenia pozwalające lepiej przygotować się do działań wojennych na własnym terytorium. Nie można ich zdobyć na żadnych misjach w odległych krajach. Ta wiedza jest cenna dla Polski i dla całego NATO. Nie tylko z powodu wojskowej analizy taktyki rosyjskiej.
Nowe zagrożenia, zadania i analiza wniosków z misji spowodowały, że w ciągu ostatniej dekady zmieniła się struktura pododdziałów bojowych JWK.
– Szkolenie w większym stopniu skupia się na podniesieniu zdolności do udziału w Narodowej Operacji Obronnej. To skutkuje osiąganiem kolejnych zdolności, których nie posiadaliśmy jeszcze przed kilku laty – wyjaśniał płk Michał Strzelecki, ówczesny dowódca JWK.
Paradoksalnie oznacza to m.in. powrót do scenariuszy, które w Lublińcu ćwiczono po rozpadzie Układu Warszawskiego, opisanych w części „Komandosi w koszarach”. Zrezygnowano z nich, gdy Polska weszła do NATO. Wtedy zapanowało przeświadczenie, że naszemu regionowi nie zagraża wojna.”