5 lipca 1943 r. egzekutorzy przyszli po żonę, a przez przypadek zginął mąż. Po kilku miesiącach ponowili próbę i zlikwidowali żonę. Po ponad 80. latach niewielu by o tym pamiętało, gdyby nie fakt, że śmierć poniósł wtedy jeden z najsławniejszych aktorów polskiego kina z lat międzywojennych. Wykonanie tej operacji przypisują sobie dwa oddziały. Co więcej, nie ma pewności czy konspiratorzy działali z wyroku podziemnego sądu, czy była to samowola.
W archiwach zachowało się tylko jedno ich wspólne zdjęcie, wykonane w 1924 r. Kazimierz Junosza-Stępowski i Jadwiga siedzą uśmiechnięci. Szczęśliwych małżonków obejmuje Jurek, trzyletni syn Jadwigi z pierwszego małżeństwa.
Poznali się w 1921 r. On, przystojny, elegancki, bogaty wzbudzał wielkie zainteresowanie mediów, był bowiem – obok Stefana Jaracza – największym polskim aktorem II Rzeczypospolitej. Popularność zdobył występując w Teatrze Polskim w Warszawie. Jednak prawdziwą sławę przyniosło mu kino. Kazimierz bardzo szybko zrozumiał, że film daje olbrzymią popularność i pieniądze. Z czasem publiczność zobaczyła go w największych przedwojennych superprodukcjach. Grał ordynata Macieja Michorowskiego w „Trędowatej” czy profesora Rafała Wilczura w „Znachorze”.
Jadwiga (Galewska) Stępowska. Od sceny po narkotyki
Jadwiga Galewska zarabiała jako kelnerka w jednej z warszawskich restauracji, do której szanujący się warszawiacy nie zaglądali. Z czasem próbowała występować na scenie. Gdy spotkała Kazimierza miała męża i kilkutygodniowego syna. Już kilku miesiącach uzyskała rozwód, a 15 października 1922 r. para wzięła ślub. Jadwiga przyjęła nazwisko męża.
Junosza-Stępowski intensywnie ją promował. Zagrali razem w filmie i odbyli turnee po Polsce. Nic nie pomogło. Publiczność wygwizdywała kiepską aktorkę, a krytycy wyzłośliwiali się w recenzjach. Zestawiali jej beztalencie z geniuszem scenicznym męża.
Z czasem Jadwiga zaczęła poprawiać sobie nastrój kokainą. W efekcie uzależnienia, mimo wspólnego zamieszkiwania, małżeństwo praktycznie rozpadło się w 1930 r. Szukając pieniędzy na narkotyki, wynosiła z domu cenniejsze przedmioty, oszukiwała i okradała męża. Kazimierz cierpiał, ale znosił to wszystko, gdyż nadal kochał żonę.
Kazimierz Junosza-Stępowski. Jak żył w czasie okupacji?
Czas największej próby przyszedł wraz z okupacją niemiecką. Kazimierz złamał zakaz podziemnego Związku Artystów Scen Polskich i występował w teatrze prowadzonym przez kolaboranta, polskiego aktora Iwo Syma. Jednak miał poczucie honoru i nie zgodził się na występ w niemieckim filmie propagandowym, do czego bardzo namawiał go Sym (zastrzelony z wyroku podziemnego sądu już w 1941 r.).
Junosza-Stępowski był też właścicielem warszawskiej kawiarni „Znachor”, w której zatrudniał polskich aktorów – umożliwiając im utrzymanie w czasach okupacji.
Mieszkał w najbardziej prestiżowej dzielnicy przedwojennej Warszawy, na piątym piętrze eleganckiej kamienicy przy ul. Poznańskiej 38. Budynek sąsiadował z ekskluzywnym hotelem „Polonia”, miejscem pobytu najważniejszych gości odwiedzających stolicę oraz terenem spotkań warszawskiej bohemy.
Gdy aktor wychodził ze swojej kamienicy, po prawej stronie widział wejście do „Polonii”, a dwie kamienice dalej, po prawej – wtedy zapierający dech w piersiach – Urząd Telekomunikacyjny. Na ówczesne czasy była to supernowoczesna placówka obsługująca m.in. jednocześnie kilkuset telefonujących w najróżniejsze miejsca Polski i świata.
Pokój w swoim obszernym mieszkaniu wynajmował niemieckiemu oficerowi, naczelnikowi dworca kolejowego Warszawa Główna. Sam fakt kwaterunku nikogo nie dziwił, gdyż właścicielom podobnych mieszkań przymusowo dokwaterowywano Niemców stacjonujących w Warszawie. Jednak aktor zaprzyjaźnił się w oficerem i nie krył doskonałych relacji, jakie utrzymywał z lokatorem.
Zdarzało się też, że publicznie krytykował przedwojenne władze Polski. Oskarżał je odpowiedzialność doprowadzenie i przegranie wojny.
Tak więc Kazimierz Junosza-Stępowski w czasie okupacji zachowywał się niejednoznacznie, ale trudno mu postawić poważne zarzuty dotyczące działania na szkodę rodaków.
Jadwiga (Galewska) Stępowska. Dlaczego musiała zginąć?
Co innego Jadwiga… Potrzebowała pieniędzy na narkotyki. Postanowiła więc wyłudzać pieniądze od rodzin aresztowanych Polaków, w zamian obiecując dostarczanie paczek z żywnością, a nawet zwolnienie z więzienia. Miała znane nazwisko, wzbudzała więc zaufanie. Ludzie oddawali ostatnie oszczędności i biżuterię, aby ratować bliskich. Jadwiga ich oszukiwała, pozyskane środki przeznaczając na kokainę.
Gestapo dosyć szybko rozpracowało ten proceder. Agenci skutecznie odcięli ją od dotychczasowych dostawców narkotyków. Od tego czasu środki odurzające otrzymywała od Niemców – w zamian za informacje interesujące tajną policję.
5 lipca 1943 r., w mieszkaniu przy Poznańskiej 38 pojawili się egzekutorzy, którzy mieli zlikwidować Jadwigę. W jej obronie stanął Kazimierz. Został postrzelony i kilka godzin później zmarł w pobliskim szpitalu.
Jadwiga wyszła z tego zdarzenia bez szwanku. Po śmierci męża spędziła kilka miesięcy na odwyku w szpitalu psychiatrycznym w podwarszawskich Tworkach. Taka izolacja gwarantowała jej nie tylko leczenie, ale przede wszystkim bezpieczeństwo. Po powrocie do mieszkania przy ul. Poznańskiej – 22 marca 1944 r. – zapukali konspiratorzy z zespołu Kazimierza Jackowskiego „Tadeusza Hawelana”, wchodzącego w skład batalionu Armii Krajowej „Miotła”. Egzekucję wykonano.
Kazimierz Junosza-Stępowski. Jak zginął?
Był celebrytą, więc nie należy się dziwić, że Warszawa plotkowała o tej śmierci. Zarówno okupacyjne, jak i późniejsze, opisy ostatnich chwil małżonków, pełne są nieprawdopodobnych szczegółów.
Ponieważ nie ma już świadków tamtych zdarzeń, a publikacje są sprzeczne, warto te zdarzenia poddać analizie, a jej efekt nałożyć na taktykę działania oddziałów eliminujących wrogów Państwa Podziemnego.
Zacznijmy od fantazjowania na temat historii.
W 2017 r. w „Życiu Warszawy”, dodatku do dziennika „Rzeczpospolita”, (powielonym w internetowym portalu „Encyklopedia Teatru Polskiego”) opublikowano artykuł zaczynający się od fragmentu: „Dwóch mężczyzn podeszło do ulicznego sprzedawcy, który handlował tytoniem przy ul. Poznańskiej w Warszawie: – Mały, masz angielskie papierosy? – zagadnął jeden z nich. – Angielskie papierosy są niezdrowe – odpowiedział bez namysłu 14-letni chłopak. Hasło się zgadzało, cel nadal przebywał w lokalu. Mężczyźni poprawili nieco za duże marynarki i szybkim krokiem weszli do bramy kamienicy przy ul. Poznańskiej 38. (…) Stanęli przed drzwiami mieszkania (…) i wyciągnęli pistolety. Załadowali je, odbezpieczyli i ponownie schowali do kieszeni marynarek.”
Ta scena i dialog są wyłącznym efektem fantazji dziennikarskiej. Autor nie miał szans na odnalezienie tak dokładnego opisu. Nie miał też pojęcia o konspiracyjnej rzeczywistości. Niemożliwe bowiem, aby egzekutorzy dopiero pod drzwiami ładowali pistolety.
Jadwiga (Galewska) Stępowska. Ranna w czasie akcji?
Natomiast w 2023 r. na łamach „Vivy” napisano: „5 lipca 1943 r. do mieszkania Stępowskich przy ul. Poznańskiej przybyli dwaj żołnierze Narodowych Sił Zbrojnych, aby wykonać wyrok na Jadwidze Stępowskiej. Przekazy dotyczące tego, co się wówczas stało, różnią się między sobą szczegółami. Najbardziej wiarygodny wydaje się przekaz Władysława Wekera z Narodowych Sił Zbrojnych: „Wpuścił ich sam Stępowski po dzwonku, w godzinach rannych, weszli do mieszkania, poprosili panią Stępowską. Stępowski stał z boku. Wtedy w imieniu Rzeczypospolitej Polskiej został odczytany wyrok. Stępowscy, bladzi z przerażenia, słuchali go. (…) Po wyroku Eugeniusz Ostoja-Ostojski ps. Doktor błyskawicznie wyciągnął broń, mierząc w serce Stępowskiej, w tym samym ułamku sekundy Stępowski osłonił żonę. Następnym strzałem dosięgnął „Doktor” Stępowskiej, będąc pewien, że ją zabił. Gdy wychodzili, Stępowski żył jeszcze.”
Warto zaznaczyć, że to jedyny przekaz mówiący o tym, że Jadwiga została postrzelona. Nikt inny nie potwierdza takiego zdarzenia.
Czy konspirator powiadomił Niemców?
Marek Teler w książce „Zagadka Iny Benity. AK-torzy kontra kolaboranci” napisał, że należących do NSZ egzekutorów było dwóch, a na zewnątrz ubezpieczał ich trzeci konspirator. Po opuszczeniu kamienicy odjechali samochodem. „Doktor” – sprawca przypadkowej śmierci – był tak poruszony tym faktem, że „zaraz z pierwszego telefonu zawiadomił pogotowie niemieckie o wypadku”.
Tu znowu warto przyjrzeć się taktyce. Konspirator pozostający na zewnątrz musiał siedzieć za kierownicą samochodu, w którym cały czas działał silnik. Bacznie obserwował okolicę. Wszystko po to, aby błyskawicznie „podebrać” kolegów opuszczających kamienicę, a następnie jak najszybciej odjechać z zagrożonego rejonu.
W czasie jazdy „Doktor” musiałby więc przekonać albo zmusić kierowcę do zatrzymania pojazdu i oczekiwania, aż wykona telefon z informacją o postrzeleniu aktora. Byłoby to skrajne naruszenie zasad konspiracji (telefony znajdowały się w miejscach ogólnodostępnych). Wprowadzałoby śmiertelne zagrożenie nie tylko na uczestników operacji, ale i na cały oddział – gdyby w czasie postoju zatrzymali ich Niemcy, a następnie poddali brutalnemu śledztwu.
Jednocześnie Teler przywołuje sprzeczne meldunki bliżej nieznanych żołnierzy AK. „Ikar” raportował o Stępowskim: „Otrzymał kilkakrotne ostrzeżenie, w końcu wyrok. Do mieszkania Stępowskich o 9:30 przyszło czterech ludzi, jeden z nich listonosz, który sterroryzował żonę Junoszy. Uciekającego Junoszę trafiono w kręgosłup. Bezpośrednio po wypadku informator odwiedzał go w towarzystwie żony w szpitalu, był nieprzytomny i wkrótce zmarł”.
Drugi informator – „Zenon” – twierdził, że „wyrok wykonano o godz. 7:00, zginął Stępowski, urzędnik policji niemieckiej Filmuth został ranny, a przy likwidacji żony Stępowskiego zaciął się rewolwer, została ranna kolbą”.
Konspiratorzy działali w obronie własnej?
Natomiast Bohdan Korzeniewski, podczas wojny członek Tajnej Rady Teatralnej, potem znany teatrolog i reżyser, w książce Małgorzaty Szejnert „Sława i infamia” wspominał: „Kiedy przyszli żołnierze podziemia, by wykonać wyrok, Junosza skoczył do pokoju Niemca, chwycił pistolet, przepłoszył ich. Przyszli drugi raz, w przebraniu pracowników gazowni. Junosza zorientował się jednak po twarzach, o co im chodzi. Zginął, kiedy wymierzył broń do strzału. Przypadkowo, nie chcieli go zabić. Działali w obronie własnej.”
Powyższy opis również należy włożyć między bajki. Junosza wynajmował pokój hitlerowcowi, ale niemożliwe, aby wychodząc z mieszkania Niemiec zostawił pistolet – i to w łatwo dostępnym miejscu. Natomiast Junosza – jako Polak, który nie był agentem gestapo – nie mógł legalnie posiadać broni. Nielegalne przechowywanie, np. do samoobrony byłoby dla niego bardzo ryzykowne, gdyby taki pistolet znaleźli okupanci.
W tej samej książce Bohdan Korzeniewski mówił też: „Jadwiga Stępowska została zlikwidowana przez członków batalionu „Miotła”, oddziału likwidacyjnego Kedywu Komendy Głównej Armii Krajowej. Wykonano na niej wyrok, chociaż, czołgając się na klęczkach, błagała o czas na modlitwę.”
Te szczegóły to powtórzona miejska legenda. Tylko wykonawcy wyroku wiedzieli, co się działo w mieszkaniu. Ale, dla własnego bezpieczeństwa, oni by o tym nie opowiadali.
Z kim w grobie leży Kazimierz Junosza-Stępowski?
Wróćmy jeszcze do artykułu z „Życia Warszawy”. Napisano tam, że po powrocie Jadwigi z zakładu psychiatrycznego, w marcu 1944 r., do jej mieszkania zapukała jakaś kobieta: „Przedstawiła się jako asystentka prezesa Banku Handlowego, który jest zainteresowany kupnem kilku obrazów. Stępowska była bez grosza przy duszy, zgodziła się na spotkanie. Następnego dnia o umówionej porze odwiedził ją „prezes” wraz z „sekretarką”. Tym razem pluton egzekucyjny nie popełnił błędu. Była już konfidentka otrzymała dwa postrzały, w serce i skroń. Zginęła na miejscu. Spoczęła obok swojego męża na Cmentarzu Bródnowskim.”
Fakt, że w marcu 1944 r. to ludzie z „Hawelana” zastrzelili Jadwigę Stępowską nie budzi sprzeczności. Ale wtedy, w tym oddziale, nie było żadnej kobiety. Wykonawca wyroku nie mógł poprosić o pomoc w wykonaniu egzekucji osobę spoza oddziału. Tak więc to kolejna zmyślona historia. Co więcej, Jadwiga nie „spoczęła obok męża na Cmentarzu Bródnowskim”, gdyż ten został pochowany na Starych Powązkach. Ciało celebryty złożono w grobie jego pierwszej żony – Heleny z Jankowskich Junoszy-Stępowskiej, zmarłej 2 kwietnia 1915 r. Nie wiadomo natomiast, gdzie pochowana jest konfidentka. Jej nazwisko nie figuruje w wykazie osób spoczywających na warszawskich cmentarzach.
Kazimierz Junosza-Stępowski. Kto i dlaczego do niego strzelał?
Do wykonania operacji 5 lipca 1943 r. przyznają się dwie konspiracyjne formacje.
Tomasz Stańczyk, zajmujący się dziejami Polski w XX wieku, w publikacji na portalu „Od niepodległości do niepodległości. Historia Polski 1918-1989” przywołuje sporo publikacji dotyczących tragicznego końca Kazimierza i Jadwigi. Cytuje je m.in. wspomniana wyżej „Viva”.
Autor podaje więc, że wykonawcami egzekucji byli konspiratorzy z Narodowych Sił Zbrojnych dowodzeni przez Eustachego Ostoję-Ostojskiego. Takie same informację znajdziemy w kilku innych publikacjach.
Natomiast Leszek Niżyński – żołnierz „Miotły” – autor monografii „Batalion Miotła: W dywersji, sabotażu i powstaniu warszawskim” twierdzi, że to operacje zespołu „Hawelana”. Podobnie pisze Krzysztof Fido, autor książki „Moje spotkania z plutonem „Torpedy”.
Tak więc brak jednoznacznego rozstrzygnięcia, kto odpowiada za operację w lipcu 1943 r. Nie ma natomiast kontrowersji dotyczących tego, kto wykonał „robotę” w marcu 1944 r. Bezspornie byli to ludzie „Hawelana” – konspiratorzy z „Miotły”.
Kolejne pytanie wymagające wyjaśnienia: dlaczego konspiratorzy wzięli na celowniki małżeństwo? Działali na podstawie wyroku podziemnego sądu, czy dopuścili się samowoli? Jerzy Ślaski w publikacji „Polska Walcząca” stwierdził, że w lipcu 1943 r. egzekutorzy działali na własną rękę.
Natomiast Stefan Korboński, szef podziemnego Kierownictwa Walki Cywilnej, dyrektor Departamentu Spraw Wewnętrznych Delegatury Rząd w książce „W imieniu Rzeczypospolitej” napisał, że śmierć Kazimierza Junoszy-Stępowskiego „była wynikiem samosądu, karą zbyt surową za relacje towarzyskie z Niemcami”.
Jak oddzielić fakty od mitów?
Skoro brak dokumentów, a wspomnienia są sprzeczne, należy spojrzeć na opisywane zdarzenia przez pryzmat konspiracyjnej taktyki, a wnioski wyciągać przez analogie. Częściowo to już zrobiliśmy powyżej. Teraz czas na podsumowanie.
1. Dlaczego relacje są sprzeczne?
- Mówimy o celebrycie, który budził skrajne emocje. Jedni go uwielbiali za role w filmach, a dorobek artystyczny uznawali za okoliczność łagodzącą zachowania w czasie wojny. Inni odwrotnie – uważali, że rola społeczna obliguje Junoszę do nieskazitelnych zachowań. (Obecnie podobnie podchodzimy do ocen dotyczących celebrytów, np. znanych artystów popełniających przestępstwa).
- Sprzeczności wynikają również ze specyfiki konspiracji. Meldunki były różnej jakości, często opierały się na informacjach zasłyszanych, niepotwierdzonych. Dlatego pojedynczego meldunku nie można uważać za w pełni wiarygodny. Należało go potwierdzić w kilku źródłach. Tu tego zabrakło.
- Powojenne publikacje dotyczące Junoszy zostały wypaczone przez propagandę komunistyczną. Wtedy starano się obrzydzić społeczeństwu burżujów – sanacyjnych liderów życia społecznego, a podziemie niepodległościowe przedstawiano jako wrogie zwykłym Polakom.
2. Był wyrok podziemia czy samowola konspiratorów?
- Oddziały likwidacyjne działały na podstawie wyroków śmierci wydawanych przez podziemne sądy. Aby maksymalnie ograniczyć możliwości samosądów, w oddziałach funkcjonował wewnętrzny kontrwywiad, jego członkowie mieli obowiązek raportować o najdrobniejszych zauważonych nieprawidłowościach w zachowaniu kolegów.
- Działanie na własną rękę było surowo ścigane, a nawet zagrożone karą śmierci.
W tym miejscu warto przytoczyć przykład z – bratniego w stosunku do „Miotły” – oddziału „Parasol”. Przed Bożym Narodzeniem 1943 r. Tadeusz Wronowski „Przygoda” [Czytaj więcej o Tadeuszu Wronowskim] poprosił przełożonych o dodatkowe fundusze na zakup ciepłej odzieży dla członków dowodzonej przez siebie drużyny, których nie stać było na taki wydatek. Gdy usłyszał odmowę, ustalił z członkami drużyny, że zdobędą pieniądze przejmując niemiecką ciężarówkę przewożącą słodycze do niemieckich jednostek stacjonujących w Warszawie. Ładunek miał być sprzedany na czarnym rynku, pieniądze podzielone według potrzeb konspiratorów, a w przypadku nadwyżki – przeznaczone na zakup broni.
Gdy sprawa się wydała, dowódca „Parasola” kpt. Adam Borys „Pług”, na miesiąc usunął „Przygodę” z oddziału. Kara była wyjątkowo lekka, gdyż „Pług” wziął pod uwagę długą i ofiarną służbę „Przygody”. Wydał jednocześnie rozkaz dla wszystkich żołnierzy „Parasola”: „Wszelkie akty samowoli, działań na własną rękę, przeprowadzania jakichkolwiek akcji bez rozkazu, przekazywania jakichkolwiek informacji poza oddział, karane będą najsurowiej, aż do kary śmierci włącznie”.
Reakcja dowódcy oddziału była twarda i jednoznaczna, a dotyczyła stosunkowo drobnego przewinienia. Można sobie tylko wyobrażać, jakie byłyby konsekwencje za samowolne przeprowadzenie egzekucji…
Należy przypuszczać, że w „Miotle” obowiązywały podobne zasady. Dlatego samowolne przeprowadzenie akcji likwidacyjnej jest bardzo mało prawdopodobne.
- Niektórzy autorzy wspomnień rozpuszczanie pogłosek o samowoli przypisują przedstawicielom struktur podziemnych. Należy to uznać za prawdopodobne, ponieważ po przypadkowej śmierci lubianego celebryty, decydenci mogli odsuwać odpowiedzialność od Państwa Podziemnego. Autoryzowanie operacji, w której śmierć poniósł Junosza-Stępowski na pewno byłoby wykorzystane przez propagandę niemiecką.
Kto strzelał 5 lipca 1943 r.?
- W czasie, gdy doszło do tragicznych zdarzeń Armia Krajowa i NSZ nie koordynowały działań. Można więc przypuszczać, że obie organizacje wybierały podobne cele. Istnieje więc duże prawdopodobieństwo, że Kazimierz i Jadwiga byli rozpracowywani zarówno przez AK jak NSZ.
- Szczegóły z relacji dotyczących działań konspiratorów z NSZ w dniu 5 lipca 1943 r. (w mieszkaniu oraz w czasie wycofania) budzą bardzo poważne wątpliwości.
- Śmierć Junoszy-Stępowskiego wzbudziła olbrzymie emocje wśród warszawiaków. Marcowa egzekucja jego żony również była źródłem wielu plotek, ale – ze względu na postępowanie Jadwigi – została przyjęta bez negatywnych emocji. Dlatego „Miotlarze” nie mieli po wojnie żadnego interesu, oprócz kronikarskiego obowiązku, aby – oprócz skutecznej, marcowej – przypisywać sobie lipcową, nie swoją operację, która skończyła się totalnym fiaskiem: cel uniknął kary, a przypadkowo pozbawiono życia niezwykle popularnego celebrytę.
Trzymając się więc logiki oraz analizy taktyki konspiratorów, należy przyjąć, że zarówno w lipcu 1943 r., jak i w marcu 1944 r. w mieszkaniu Junoszy-Stępowskich pojawili się konspiratorzy z zespołu Kazimierza Jackowskiego „Tadeusza Hawelana”, wchodzącego w skład batalionu Armii Krajowej „Miotła”. To oni wykonali obie „roboty”.