Dla medyków w mundurach bitwa pod Monte Cassino przeszła do historii nie tylko z powodu heroizmu polskich żołnierzy. Wtedy, po raz pierwszy, rannych żołnierzy mogli leczyć penicyliną.
Nad pozyskaniem antybiotyku pracowano przez dekady. Jednak do olbrzymiego przyspieszenia masowej produkcji przyczynił się wybuch II wojny światowej. Dopiero w 1943 r. lek stał się szerzej dostępny. Pierwszy antybiotyk uratował życie i uchronił od kalectwa tysiące żołnierzy amerykańskich, brytyjskich, nowozelandzkich, kanadyjskich, francuskich i polskich.
Pierwszym związkiem taktycznym Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie, który otrzymał penicylinę był 2. Korpus Polski, który od początku 1944 r. znajdował się we Włoszech. W czasie kolejnego szturmu na Linię Gustawa, Polacy mieli zdobyć masyw Monte Cassino. Dowództwo alianckie zadecydowało, że każdy korpus 8. Armii – w skład którego wchodziły polskie formacje – dostanie pewną ilość penicyliny. Po sporych problemach, dopiero w maju 1944 r., Polacy otrzymali zapas 2 milionów jednostek oksfordzkich penicyliny. Specyfik trafił do dyspozycji szefa służby zdrowia 2. KP ppłk dr Mariana Dietricha.
Wiedząc o planowanej dostawie nowego, posiadającego niezwykłe możliwości, leku, ppłk Dietrich przygotował tymczasową instrukcję stosowania penicyliny. Zdecydował jednocześnie, że w pierwszej kolejności antybiotyk dotrze do polowych czołówek chirurgicznych oraz Sanitarnych Ośrodków Ewakuacyjnych nr 3 i nr 5. Reszta leku – jako rezerwa – została przekazana do Polowej Pracowni Bakteriologiczno–Chemicznej.
Sprawozdania dwa razy w miesiącu
Ponieważ leku było mało, na początku stosowano go tylko w ciężkich przypadkach: zgorzeli gazowej, ran głowy, klatki piersiowej z uszkodzeniem narządów wewnętrznych, a także skomplikowanych złamań ud.
W kolejnych dostawach zapasy systematycznie zwiększano. Ale pojawiły się inne problemy. Widząc pozytywne efekty stosowania nowego środka, lekarze wykorzystywali go rozrzutnie. Dlatego w jednym ze szpitali, w ciągu zaledwie trzech dni, zużyto aż 4.465 tys. jednostek leku. Lekarze nie wypełniali też obowiązkowych, szczegółowych kwestionariuszy. A miały być one przekazywane do Polowej Pracowni Bakteriologiczno–Chemicznej dokładnie 2 i 16 dnia każdego miesiąca. To istotnie nie tylko z powodu obowiązku rozliczania się z antybiotyku. Chodziło też o zbieranie doświadczeń służących do lepszego zastosowania leku. Badania kliniczne nad penicyliną nadal trwały, więc każda obserwacja dotycząca jej dawkowania, sposobu podania i skuteczności była cenna. Dlatego 3 października 1944 r. szef służby zdrowia pisał: „Jednostki Służby Zdrowia nie nadsyłają sprawozdań miesięcznych lub nadsyłają niekompletne, co uniemożliwia zorientowanie się w skuteczności rozmaitych sposobów podawania penicilliny, nie pozwala chirurgom frontowych jednostek na linii ewakuacyjnej na orientacje co do dalszych losów rannych, którzy byli przez nich zaopatrzeni i leczeni penicyllina.” [pisownia oryginalna].
W kolejnym piśmie, opatrzonym klauzulą „Tajne”, ppłk Dietrich ponownie tłumaczył sens sporządzania sprawozdań: „Podkreślam, żeby w nadsyłanych sprawozdaniach było podane, co się z rannym czy chorym stało. Pozostający z końcem miesiąca w leczeniu powinni być znowu podani w następnym wykazie miesięcznym i dalsze ich losy wyjaśnione. W sumariuszu miesięcznym bardzo cenne byłyby uwagi dotyczące krytycznej oceny działania penicylliny, omawiające czy to szczególnie ważny pojedynczy przypadek, czy też grupę rannych czy chorych, jak zgorzel gazowa, przestrzały płuc, otwarte wielkie stawy, skomplikowane złamania kończyn ze zmiażdżeniami, zapalenia płuc, meningitis, sepsis itd. Ze szpitali bardzo cenne byłyby wypowiedzenia się co do obudzenia się zakażeń (zgorzel gazowa, zakażenia ropotwórcze) uśpionych, ale nie zabitych użyciem penicyliny w pierwszych ogniwach linii ewakuacyjnej. […] W miarę możliwości proszę o zastosowanie się do powyższych wskazówek i zapytań, celem jak najdalej idącego wykorzystania środka i zsumowania dotychczasowych doświadczeń. Przewiduję, że do końca b.r. dane będą wystarczające dla opracowania wniosków i że dalsze sprawozdania będą zbędne.” [pisownia oryginalna].
Pod Arnhem i w Powstaniu Warszawskim
Produkcja leku ruszyła tak intensywnie, że do 6 czerwca 1944 r., gdy alianci lądowali w Normandii, leku starczało dla każdego chorego, a katalog zastosowań znacznie rozszerzono. Z penicyliną nie było więc problemu w 1. Dywizji Pancernej. Na przełomie lipca i sierpnia 1944 r. ta jednostka wylądowała we Francji. Podobnie było także w 1. Samodzielnej Brygadzie Spadochronowej w czasie desantu pod Arnhem, we wrześniu 1944 r. Dzięki zrzutom niewielkie ilości penicyliny trafiły także do powstańczej Warszawy.
Ciekawym źródłem informacji dotyczących stosowania antybiotyku są wspomnienia lekarzy. Jeden z nich, dr Adam Majewski, służący w 2. Korpusie Polskim m.in. jako komendant polowej czołówki chirurgicznej, w książce „Wojna, ludzie i medycyna” wspominał: „Cechą obowiązującego postępowania było niezaszywanie skóry. Po dokonaniu operacji zaszywano tylko otrzewną lub opłucną oraz mięśnie i powięzie. Do wnętrza jam podawano penicylinę, a z wierzchu na ranę calcium penicyliny. Skórę zamykano dopiero po czterech dniach szwem, który nazywano pierwotnym opóźnionym. […] Przy wszelkich dużych ranach kończyn, połączonych ze skomplikowanym złamaniem kości, naczelną zasadą było usunięcie ciał obcych, nastawienie złamania, zasypanie wszystkiego proszkiem calcium penicyliny i szczelne zagipsowanie. […] Przy wszelkich objawach zakażenia kończyny stosowano z reguły liczne i szerokie nacięcia powięzi głębokich, również bez drenów. […] Każdy ranny z zakażoną raną kończyn, poza miejscowym stosowaniem penicyliny, dostawał penicylinę w zastrzykach domięśniowych co cztery godziny lub w kroplówce dożylnej. […] Oparzenia, których było bardzo dużo (najwięcej z broni pancernej) operowano. Chirurg umyty jak do laparotomii, zmywał miejsce oparzone szczoteczką i wodą z mydłem. Potem okładano oparzenie poduszeczkami przepojonymi sterylną czystą wazeliną. Przed przyłożeniem poduszeczek zasypywano oparzenie calcium penicyliny.”
Pierwszy antybiotyk uratował zdrowie i życie tysiącom żołnierzy Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie. Z wojskowego punktu widzenia był istotny także z innego powodu. PSZ nie miały rezerw, którymi można zastępować żołnierzy wyeliminowanych z walki. Dzięki penicylinie, wielu rannych mogło wrócić do macierzystych jednostek.
Niestety ten „cudowny” lek nie był dostępny w 1. i 2. Armii Wojska Polskiego, które operowały na froncie wschodnim. Do Polski na szerszą skalę penicylina dotarła dopiero po zakończeniu wojny.
Materiał powstał na podstawie artykułu opublikowanego w piśmie „Lekarz Wojskowy” nr 2 z 2011 r. Autor: Aleksander Rutkiewicz (Śląski Uniwersytet Medyczny, student Wydziału Lekarskiego w Katowicach) Tytuł oryginału: „Wprowadzenie penicyliny do leczenia w Polskich Siłach Zbrojnych na Zachodzie”