-
Grudniowy numer wojskowego pisma podsumowuje misję w Afganistanie. Pod wieloma twierdzeniami generałów i publicystów mógłbym się podpisać. Z niektórymi się nie zgadzam. Ale na pewno to wydanie „Pezetki” warto przeczytać. Systematyzuje bowiem wiedzę o najtrudniejszej misji Wojska Polskiego.
-
Największym plusem zaangażowania w Afganistanie i Iraku jest pokazanie wszystkich minusów naszej armii: od wyposażenia, po styl dowodzenia. Piszę o dwóch misjach, bo patrzę na nie przez pryzmat wizerunku wojska, a opinii publicznej te misje zlewają się w jedno.
Przez ponad pół wieku mieliśmy armię poligonową. Manewry zawsze kończyły się sukcesem. Nawet jeśli – przez pomyłkę – jakiś generał kazał atakować własne oddziały. Czy taka armia była w stanie obronić nasz kraj? Nie. Zarówno w przypadku klasycznej wojny, jak i działań, jakie teraz obserwujemy na Ukrainie. Początek misji w Iraku pokazał bowiem, jak ta armia wygląda w rzeczywistości. Nie mieliśmy w WP żadnej jednostki, którą w komplecie można wysłać do walki. Najlepszym przykładem był batalion dowodzony w czasie trzeciej zmiany PKW Irak przez ppłk. Jerzego Guta. Żołnierze pochodzili z 76 jednostek wojskowych z całego kraju. Co tam PKW, nawet GROM nie zdziałałby – w Iraku i w pierwszych latach operowania w Afganistanie – wiele, gdyby nie olbrzymie amerykańskie wsparcie logistyczne i informacyjne. -
Atmosferę służby w tej jednostce najlepiej oddawała przyśpiewka „Oj dana, dana, służba u Żdana jest prze…”. Ale w dwie dekady po likwidacji 62 Kompanii Specjalnej major Andrzej Żdan nadal jest bezdyskusyjnym liderem środowiska bolesławieckich komandosów.
Czego dzisiejsi dowódcy mogą uczyć się od mjr. Żdana? Że w długiej perspektywie szacunek żołnierzy znajdzie ten, kto stosuje zasadę „za mną”, a nie „naprzód”. Czasy mamy bowiem takie, że wielu ludzi bez doświadczenia, wraz z objęciem stanowiska, błyskawicznie przypisuje sobie chwałę podwładnych. Na początku wywołuje to uśmiech żołnierzy. Z czasem jednak przeradza się on w grymas, a następnie irytację. Tymczasem, jeśli chce się uzyskać rolę autentycznego lidera, trzeba się ze swoimi żołnierzami pomęczyć i pokazać, że wydawane rozkazy potrafi się samemu wykonać. Opowiadaniem o trudach żołnierskiej służby można sobie zbudować pozycję w mediach i u – niestety – niektórych przełożonych. Ale na pewno nie u podwładnych.
-
„Z wybuchem powstania warszawskiego w stolicy skończył się czas działań specjalnych, prowadzonych przez oddziały Armii Krajowej, więc budowanie tożsamości polskich jednostek specjalnych na tradycjach powstańczych jest błędem merytorycznym.”
-
Przez kilka lat mieszkałem niedaleko jednego z największych rond w Warszawie. Choć niekiedy przeszkadzały mi samochody, nie domagałem się zmiany organizacji ruchu drogowego w okolicy. Zdawałem sobie sprawę, że protestując, sprawiałbym wrażenie człowieka o ograniczonej zdolności do prawidłowego postrzegania otaczającej rzeczywistości. Z pewnością uważaliby tak zarówno sąsiedzi z bloku, jak i władze Warszawy, do których trafiłyby petycje. Co więcej, gdyby uznano moje roszczenia, miałbym dowód na to, że żyję w dziwnym kraju.
Felieton z numeru 7/2014 miesięcznika „Polska Zbrojna”.- Tagi:
- Wojsko Polskie
- Polska Zbrojna
-
Mój ostatni felieton w „Polsce Zbrojnej” omówiono w branżowym portalu PRoto: „Były rzecznik MON o tym, jak udało się poprawić wizerunek Rosomaka
Były rzecznik prasowy MON Jarosław Rybak wspomina na łamach Polski Zbrojnej o złej prasie, jaką cieszył się na początku Rosomak. Jak dodaje niewiele brakowało, aby próba poprawy opinii o tym transporterze zakończyła się spektakularną wpadką.”- Tagi:
- PKW Afganistan
- PRoto
- Rosomak
- MON
-
10 maj '14
Lepiej się dobrze prezentować czy mieć osiągnięcia? W wojsku odpowiedź na takie pytanie nie jest prosta. „Wir” służy w jednostce specjalnej. Trzynaście miesięcy spędził w Macedonii, dwa razy był w Iraku, trzy razy w Afganistanie. To pierwszy Polak po 18-miesięcznym kursie ratowników medycznych sił specjalnych USA. Na ochotnika, w czasie wolnym od misyjnych obowiązków, pracował z załogami śmigłowców MEDEVAC. Tylko tych lotów, określanych jako „pilne”, zaliczył 97. Pięć z 15 lat służby spędził poza domem. Mając taki życiorys, zyskał uznanie kapituły przyznającej Buzdygany. Wszystko było piękne do momentu wręczenia nagrody „Polski Zbrojnej”.
- Tagi:
- Buzdygany
- Buty
- Wir
- Polska Zbrojna
-
Dowodzona przez niego, brawurowa akcja specjalna, tak wstrząsnęła Niemcami, że postawili szlabany przy wjeździe do al. Szucha i zaczęli kontrolować wszystkich wchodzących. Będąc bardzo skromnym człowiekiem Tadeusz Wronowski nie opowiadał o niej zbyt chętnie. Podobnie zresztą jak o innych wojennych przygodach, które mogłyby stać się scenariuszem atrakcyjnego filmu akcji.
-
W marcu 1953 r., tuż po śmierci Józefa Stalina Katowice przemianowano na Stalinogród. Dla uczczenia pamięci Generalissimusa pierwszy chłopczyk urodzony w Mieście Stalina miał nosić imię Józef. Na wszelki wypadek władze nadały takie imię kilku noworodkom. Po 45 latach, pracując w katowickiej „Trybunie Śląskiej”, odszukałem przymusowych „pogrobowców Stalina” opisałem ich historie oraz atmosferę tamtych czasów.
To niezbyt znana historia, a doskonale obrazuje jak głęboko totalitarne państwo może ingerować w życie swoich obywateli. -
Gdy istniał Mur Berliński rzeczywistość była prosta. Zgodnie z Doktryną Obronną RP armia przygotowywała się do wojny jądrowej Układu Warszawskiego z NATO. Mieliśmy wystawić Front Polski z dwoma armiami pierwszorzutowymi i armią zapasową. W ten schemat wpasowano system jednostek specjalnych. Na rzecz frontu działał 1 Batalion Szturmowy, armie pierwszorzutowe miały „obsługiwać” 62 i 56 Kompanie Specjalne. Rezerwową – 48 Kompania. Do zadań specjalsów należało m.in. wykrywanie i neutralizacja […]
- Tagi:
- Wojska Specjalne