W sobotę, 10 sierpnia, odbędzie się 19. edycja najstarszych w Polsce, ekstremalnych wyścigów, wzorowanych na szkoleniu żołnierzy sił specjalnych. Zawodnicy będą musieli pokonać kilkanaście kilometrów w bagnach usianych naturalnymi przeszkodami. W ciągu dwóch dekad ten pomysł komandosów z jednostki w Lublińcu znalazł wielu naśladowców. Organizatorzy wielokrotnie sami pomagali w przygotowywaniu podobnych imprez w wielu miejscach Polski. Ale legendarny Bieg Katorżnika jest tylko jeden!
– Dwadzieścia lat temu, gdy organizowaliśmy pierwszy błotny bieg w kraju, byliśmy pełni obaw, czy to się uda. Nawet na świecie tego nie było, encyklopedia sportu pod hasłem „błotny bieg” wspominała o zawodach w Anglii na dystansie 200 metrów. Ale gdy zobaczyliśmy „banany” na twarzach uczestników na mecie, wiedzieliśmy, że to był celny strzał – powiedział Jakubowi Borowskiemu, dziennikarzowi Polskiej Agencji Prasowej. prezes Wojskowego Klubu Biegacza META Łukasz Rosiński. „Katorżnik” jest o dekadę młodszy od WKB META, klubu założonego przez żołnierzy specjednostki w Lublińcu.
Bieg Katorżnika. Czy promuje Wojska Specjalne?
Imprezę organizują żołnierze (z czasem byli żołnierze) jednostki z Lublińca. Wzorują się na szkoleniu Wojsk Specjalnych. Gdyby coś takiego dziś wymyślili specjaliści od marketingu, pewno nazwaliby to „Ekstremalnym biegiem komandosów” lub po angielsku określili by trudność wyścigów w błocie. Ale to pomysł samych komandosów, którzy taki element szkolenia nazwali „Biegiem Katorżnika”. Trudno o lepszy opis wyzwań stojących przed biegaczami.
– Bieg znalazł naśladowców, natomiast nasz „Katorżnik” pozostał wierny pierwszej wersji – nie budujemy sztucznych przeszkód; wykorzystujemy to, czym obdarzyła nas natura. Na trasie jest wystarczająco dużo przeszkód stworzonych przez przyrodę, żeby ludzi upodlić i zmieszać z błotem” – mówił PAP Łukasz Rosiński.
Biegi ekstremalne organizowane przez ludzi związanych ze specjednostkami promują Wojska Specjalne. Ale „łowcy głów” z Wojsk Specjalnych mogliby skuteczniej wykorzystywać takie imprezy do poszukiwania chętnych do służby w ciemnozielonych beretach.
Bieg Katorżnika. Na czym polega jego fenomen?
Pomysł narodził się ponad dwie dekady temu wśród biegaczy-komandosów z jednostki specjalnej w Lublińcu. Organizatorzy są wierni pierwotnym wartościom: ma być trudna trasa, żadnych ułatwień od startu do mety. Dlatego do dziś ubłoceni zawodniczy muszą się myć najpierw w jeziorze Posmyk, a potem w zimnych, wojskowych prysznicach przygotowanych przez zaprzyjaźnioną jednostkę chemików z Tarnowskich Gór. Ten ekstremalizm obsługi co jakiś czas oburza biegaczy przyzwyczajonych do startu w podobnych – ale komercyjnych – imprezach. Daje zaś dodatkową satysfakcję ludziom, którzy przyjechali, aby „dać się zmieszać z błotem” i poczuć specyfikę służby w jednostkach specjalnych.
Bieg Katorżnika. Czy warto startować?
Fenomen najstarszego polskiego biegu w bagnie polega na tym, że od 20 lat organizatorzy nie mają problemu z wypełnieniem list startowych. Bywały edycje, w których – tuż po rozpoczęciu zapisów – w ciągu zaledwie 4-5 minut – do udziału w wyścigach zapisywało się nawet 1500 osób. W 2024 r. chętni wystartują w wielu kategoriach: od małych dzieci do seniorów. Najstarsza biegaczka to Helena Wiatr, mająca… 85 lat! Trzymam kciuki za sukces pani Heleny!
Bieg Katorżnika ma doskonałą opinię dzięki świetnej organizacji oraz dobrej promocji. W tym roku r. – po raz pierwszy – patronat nad imprezą objęła Polska Agencja Prasowa. PAP ogłosiła konkurs na reportaż z tej imprezy. Wyzwanie skierowano do dziennikarzy i redaktorów. Konkurs ma popularyzować aktywny wypoczynek oraz służbę w specwojskach. Wyniki zostaną ogłoszone w czasie finału Wielkiego Szlema Komandosa (30 listopada 2024 r.) w Lublińcu.
Bieg Katorżnika. Jakie porady dla startujących?
Update: Bieg Katorżnika. 20. czy 19. edycja?
W pierwotnej wersji tekstu popełniłem błąd. „Katorżnik” organizowany jest od 20 lat, ale tegoroczna edycja nosi numer 19. Jest tak, gdyż – z powodu COVID – w 2020 r. bieg się nie odbył. Biję się w piersi – nie sądziłem też, że tylu ludzi tak dokładnie zna historię lublinieckiej imprezy. Organizatorzy powinni być dumni z jej rozpoznawalności 😉