Kiedy już nie ma sił na udawanie, wychodzi z człowieka cała prawda. Dlatego trasa i zadania GROM CHALLENGE zostały przygotowane tak, aby to sprawdzić. Dodatkowo system oceniania zawodników promował tych, którzy potrafią współdziałać w zespole. Tak jak w każdej specjednostce praca w teamie jest bowiem podstawą sukcesu!


Trzecim punktem sprawdzającym wytrzymałość uczestników GROM CHALLENGE była żwirownia. Instruktorzy wytyczający trasę od razu twierdzili, że będzie to najtrudniejszy epizod. Faktycznie, wielu zawodnikom na tych stromych, piaszczystych odcinkach klękała psycha. Tym bardziej, że był to praktycznie początek biegu, a nikt nie wiedział jakie przeszkody jeszcze czekają na zawodników.

Na instruktorach „obsługujących” żwirownię największe wrażenie zrobił zespół numer 41. Jeden z biegnących, obcokrajowiec nazwany „Francuzem”, startował w GROM CHALLENGE już w ubiegłym roku. W sobotę rano sprawnie przemaszerował kilkanaście kilometrów z Zambrowa do Czerwonego Boru. Kryzys dopadł go w czasie biegu, właśnie na żwirowni. Gdyby nie – dosłowne – wsparcie partnera z teamu nie miałby szans ukończyć GROM CHALLENGE.

Fot. „Bliźniak”

Podsumowanie GROM CHALLENGE

1

„Francuz” nie był jedynym zawodnikiem, który ślizgiem pokonywał strome zbocza.

 

2

Jednak kilka ostrych podejść i podobnych zejść wyczerpały zawodnika.

 

3

Pomocna dłoń partnera była nieoceniona.

 

4

Choć kryzys się pogłębiał, to „Francuz” nie chciał zejść z trasy.

 

5

Jego partner wiedział, że rozdzielenie zespołu oznacza dyskwalifikację.

 

6

Zabrał więc plecak osłabionego towarzysza marszu. Ciągnięty lub pchany, „Francuz” pokonywał kolejne kilometry.