-
Od kilku lata armia intensywnie poszukuje kandydatów do służby. Sęk jednak w tym, że decydenci, zlecając działania promocyjne, nie dają narzędzi do ich profesjonalnej realizacji. W efekcie portale społecznościowe zalewają grafiki tworzone przez żołnierzy-amatorów, zatwierdzane przez ich przełożonych-amatorów. Zawierają podstawowe błędy dotyczące formułowania przekazów w komunikacji społecznej. O estetyce („Grafik płakał jak projektował…”) nie wspominam. Tymczasem MON od dawna ma zasoby, żeby w szybki sposób to zmienić.