Szaniec mjr. Hubala.

Nie przerywać walki i bić się do końca, gdyż tak nakazuje honor? A może wstrzymać działania zbrojne, przegrupować się, przygotować i uderzyć ze zdwojoną siłą? Takim refleksom sprzyja wyprawa do Szańca mjr. „Hubala” w Anielinie i porównanie decyzji podejmowanych przez Majora oraz jego zastępcę – „Kotwicza”.

Dziś kolejny odcinek cyklu #TurystykaMilitarna.

Zapraszam dziś do Anielina niedaleko Tomaszowa Mazowieckiego. Tam poległ mjr Henryk Dobrzański – pierwszy partyzant II wojny światowej, legendarny „Hubal”.

Historię „Hubala” i jego żołnierzy wielokrotnie opisywano, podobnie – Macieja Kalenkiewicza. Węc nie ma sensu kompilować treści, które bez problemu każdy odnajdzie w internecie. Warto jednak zwrócić uwagę na dwa życiorysy i dwa spojrzenia na to, jak walczyć o Polskę. Czy patrzyć z punktu widzenia taktyka, czy stratega?

Mjr Henryk Dobrzański „Hubal” (1897-1940)

Jako świetny jeździec trafił do polskiej kadry olimpijskiej. Był też bardzo dobrym żołnierzem, walczył w czasie I wojny światowej, wojny polsko-bolszewickiej i II wojny światowej. Miał trudny charakter, jednocześnie był bardzo wymagający wobec siebie i innych. To utrudniało mu wpisanie się w sztywne ramy służby wojskowej i skutkowało licznymi konfliktami. W efekcie, w 1939 r. zmuszono mjr. Dobrzańskiego do zdjęcia munduru.

We wrześniu 1939 r., sam szukał dla siebie przydziału wojskowego. Udało mu się, walczył z Niemcami. Widmo przegranej wojny było coraz bardziej realne, dlatego utworzył Oddział Wydzielony Wojska Polskiego. Przyjął pseudonim „Hubal”. Broni nie złożył. Nie wykonał też rozkazu rozwiązania oddziału wydanego przez Komendanta Głównego Związku Walki Zbrojnej Stefana Roweckiego „Grabicy”.

30 kwietnia 1940 r. jego oddział został zaskoczony przez Niemców w czasie biwaku niedaleko wsi Anielin. Major zginął w walce, a Niemcy ukryli miejsce jego pochówku. Podwładni „Hubala” walczyli do 25 czerwca 1940 r., a potem rozwiązali Oddział Wydzielony WP.

Zobacz Szaniec mjr. „Hubala”

  • Szaniec mjr. Hubala.
  • Po lewej - Szaniec. Na wprost mur z tablicami upamiętniającymi Hubalczyków.
  • Szaniec mjr. Hubala.
  • Mur z tablicami upamiętniającymi Hubalczyków.
  • Tablica upamiętniająca ppłk. Macieja Kalenkiewicza - Hubalczyka i Cichociemnego.
  • Krzyż upamiętniający jednego z Hubalczyków.
  • Widok na pole się przy Szańcu.
  • Dojazd do Szańca jest dobrze oznakowany.
  • Zaplecze dla turystów zostało dobrze przygotowane.

Maciej Kalenkiewicz „Kotwicz” (1906-1944)

Przed II wojną m.in. wykładał w Centrum Wyszkolenia Saperów. W 1939 r. miał stopień kapitana (zginął jako podpułkownik). 28 września 1939 r. został szefem sztabu, a kilka dni później zastępcą mjr. Henryka Dobrzańskiego. Przez trzy miesiące walczył w partyzantce. W efekcie apeli radiowych gen. Władysława Sikorskiego, 2 grudnia opuścił oddział „Hubala” i przedarł się do Budapesztu, a następnie do Paryża.

Tam zajął się strategicznym wymiarem walki o odzyskanie niepodległości przez Polskę. Był współtwórcą koncepcji lotniczej łączności z krajem oraz szkolenia Cichociemnych. A w efekcie – całych polskich wojsk spadochronowych, które docelowo miały zostać przerzucone do Polski w czasie powstania powszechnego).

W 1941 r. jako jeden z pierwszych Cichociemnych skoczył do kraju. Następnie w konspiracji kontynuował opracowywanie kolejnych szczegółów planu powstania powszechnego (akcji „Burza”). Organizował konspiracyjne szkolenie wojskowe, walczył też z bronią w ręku jako dowódca partyzancki. Zginął w sierpniu 1944 r. w walce z Sowietami pod Surkontami (niedaleko Lidy).

Taktyka vs. strategia

Mjr Henryk Dobrzański wybrał drogę taktyka. Walczył „tu i teraz” pokazując, że polski żołnierz się nie poddaje, ponad wszystko jest wierny przysiędze wojskowej. Nawet jeśli łączyło się to z odmową wykonania rozkazu – co dla oficera jest szczególnie dramatyczne. Swoją postawę przypieczętował śmiercią w boju.

Kpt. Maciej Kalenkiewicz na walkę z wrogiem patrzył strategicznie. Dlatego zrezygnował z partyzantki. Chciał bowiem pracować nad systemem, który miał wydatnie ułatwić funkcjonowanie Państwa Podziemnego. Tak, aby było ono w stanie – w czasie powstania – samodzielnie wyzwolić się spod okupacji niemieckiej. W efekcie tego nadciągających Sowietów przywitać jako gospodarz we własnym kraju.

We Francji i Wielkiej Brytanii najpierw pracował nad rozwiązaniami teoretycznymi. Następnie, jako jeden z pierwszych wcielił je w życie i na spadochronie skoczył do okupowanej Polski. Zginął cztery lata po śmierci „Hubala”.

Obaj oficerowie stali się legendami.

Ich historie to przykład dramatycznych wyborów, jaki człowiek musi podejmować na wojnie. Może to być – jak w przypadku „Hubala” – sprzeciw w stosunku do przełożonych. Do tego poczucie winy za pacyfikacje, które Niemcy urządzali w okolicznych wioskach. Tak karano za pomoc partyzantom.

Ale to także dylemat „Kotwicza”, który decyduje się zostawić walczących towarzyszy broni, żeby przedrzeć się do Wojska Polskiego we Francji. W grudniu 1939 r. w niewielkim oddziale partyzanckim, jedynym, który nie poddał się Niemcom – każde takie odejście musiało być traktowane jak kapitulacja. Czyli sprzeniewierzenie się największej wartości, jaką była przysięga wojskowa. Szczególnie, że partyzanci głęboko wierzyli w szybki wybuch wojny Francuzów i Brytyjczyków z Niemcami.

Decyzji „Hubala” i „Kotwicza” nie należy analizować w kategoriach „lepszych” i „gorszych”. Gdyby mjr Dobrzański posłuchał przełożonych być może nie zostałby symbolem żołnierskiego honoru. A gdyby kpt. „Kotwicz” w grudniu 1939 r. nie wyruszył do Francji – być może nie udałoby się przeforsować koncepcji szkolenia i przerzutu Cichociemnych?

Obu oficerom przyświecał ten sam cel, ale inaczej patrzyli na wojenną rzeczywistość. Z perspektywy dekad obie te postawy przyczyniły się do budowy tradycji historycznej Wojska Polskiego. A tradycja i wynikając z niej tożsamość są bardzo ważne dla funkcjonowania profesjonalnych sił zbrojnych.




Ból. Mocna opowieść o rannych i medykach na wojnie

Wszystko o najnowszej książce Jarosława Rybaka




Trzy miejsca które trzeba zobaczyć w Inowłodzu

Ponieważ to publikacja z cyklu #TurystykaMilitarna, więc oprócz wojska powinno być coś o turystyce.

Jadąc do Anielina od trasy Warszawa – Katowice przejeżdżamy przez Inowłódz. Warto się tam zatrzymać na kilka godzin. Samochód można zostawić na parkingu przy zabytkowym kościele.

Romański kościół św. Idziego

Adres: Ul. Władysława Hermana. Jest konstrukcją typowo obronną. Według tradycji to jedna ze świątyń, jakie król Władysław Herman wybudował, aby podziękować św. Idziemu (szukały u niego ratunku małżeństwa mające problemy z poczęciem dzieci) za wstawiennictwo u Stwórcy. Zaowocowało to przyjściem na świat długo oczekiwanego potomka, jakim był Bolesław Krzywousty. Świątynię wymienia Jan Długosz, dzięki niemu wiemy, że była lokowana w 1086 r.

Po wybudowaniu pobliskiego kościoła św. Michała (1520 r.) kościółek podupadał. Pod koniec XVIII w. został ograbiony przez żołnierzy pruskich. Z czasem stał się magazynem zboża.

Mocno zdewastowany obiekt, kryty słomą, odrestaurowano z inicjatywy prezydenta Ignacego Mościckiego. Prace konserwatorskie prowadzono w latach 1936-1938, po ich zakończeniu kościół został ponownie poświęcony.

Przy kościele znajduje się cmentarz. Tam warto zatrzymać się nad mogiłą Powstańca Styczniowego (znajduje się tuż obok bramy wejściowej). Jedna z hipotez mówi, że na tym cmentarzu Niemcy potajemnie pochowali zwłoki „Hubala”.

  • Kościół św. Idziego w całej okazałości.
  • Kościół św. Idziego w całej okazałości.
  • Ślady po kulach na krzyżu wykonanym z czarnego marmuru.
  • Widok na Inowłódz.
  • Kościół św. Idziego w całej okazałości.
  • Grób Powstańca Styczniowego.
  • Grób Powstańca Styczniowego.
  • Kościół św. Idziego widziany z plaży miejskiej.
  • Model tratwy do spławiania drewna.

Po zwiedzeniu okolic kościoła idziemy w kierunku plaży nad Pilicą. Przy odpowiedniej pogodzie można popluskać się w rzece, a nawet rozpalić grilla, który wymurowano w pobliżu. Gdyby aura była gorsza, to wystarczy ograniczyć się do zobaczenia windugi. Tak nazywano tratwy przy pomocy których inowłodzcy flisacy spławiali kilkudziesięciometrowe sosny. Wycinano je w okolicznych lasach i spławiano Pilicą do Wisły i Gdańska.

Kolejnym etapem wycieczki będą ruiny.

Odrestaurowany zamek gotycki

Adres: Ul. Zamkowa 1. W XIV w. ufundował go król Kazimierz Wielki. Był to gotycki zamek na planie prostokąta z dwiema ośmiobocznymi wieżami. Łączył je mur kamienny o szerokości 2,5 m. Całość otaczała głęboka fosa zasilana wodami pobliskiej Pilicy.

Lokalizacja nie była przypadkowa. Inowłódz znajdował się w strategicznym miejscu – przy brodzie na Pilicy. Tamtędy biegł szlak handlowy od Lwowa przez Sandomierz do Torunia. Załoga grodu chroniła komorę celną (organ administracji państwowej, w którym urzędnicy królewscy prowadzili kontrolę skarbową i pobierali cła).

W czasie potopu szwedzkiego zamek został zniszczony i popadł w ruinę. Od XIX w. fortyfikacja była źródłem kamienia budowlanego dla okolicznych mieszkańców.

W latach 2007-2013 obiekt częściowo zrekonstruowano. Prace pochłonęły prawie 7,5 mln zł, większość funduszy pochodziła z Unii Europejskiej.

  • Ośmioboczna wieża po częściowej rekonstrukcji
  • Dojścia do zamku broniła fosa.
  • Odrestaurowane wnętrza zamku.
  • Widok na ruiny.
  • Widok na ruiny.
  • Widok na ruiny.

Spod zamku widać wieżę kościoła św. Idziego. Idąc na parking przejdziemy obok zabytkowego budynku z szyldem „Sklep spożywczy i przemysłowy”. Warto tam wejść na drobne zakupy.

Synagoga w Inowłodzu

Adres: Plac Kazimierza Wielkiego 27. Zbudowana w XIX w., została kompletnie zniszczona w czasie II wojny światowej. Po 1945 r. budynek przejęła Gminna Spółdzielnia „Samopomoc Chłopska”. Bożnica podzieliła los wielu podobnych obiektów zlokalizowanych w całej Polsce. Właśnie dlatego urządzono w niej magazyn i sklep.

W 1977 r. obiekt wpisano do rejestru zabytków i odrestaurowany z funduszy American Jewish Joint Distribution Committee. Obecny wygląd jest efektem ówczesnych prac renowacyjnych. Po tym gruntownym remoncie synagoga stała się własnością Gminy Wyznaniowej Żydowskiej w Łodzi, która sprzedała go osobie prywatnej.

Obecnie we wnętrzu działa sklep spożywczo-przemysłowy. Robi niezwykłe wrażenie. Ciasno upchnięte regały z najróżniejszymi produktami (od wódki i piwa po schabowe i kaszankę) mocno kontrastują z freskami i polichromiami.

Na placyku przez synagogą znajdują się stoliki, przy których najczęściej spotkać miejscowych zwolenników socjalizowania się z buteleczką piwa w ręku.

Robiąc zakupy w takim miejscu można oddać się refleksji: czy w starej synagodze można dziś handlować wieprzowiną? Od razu przychodzą na myśl chrześcijańskie świątynie zamienione na sklepy, restauracje, czy dyskoteki. Wniosek jest taki, że jeśli komuś nie przeszkadza zamiana kościołów w dyskoteki, to nie może razić sklep w synagodze.

  • Murowany budynek wzniesiono na planie prostokąta.
  • Obiekt został wpisany do Rejestru Zabytków.
  • Kute ramy okienne i żyrandole są współczesne.
  • Napis po hebrajsku.
  • Napis po rosyjsku.
  • Dawny babiniec na piętrze obecnie jest zapleczem dla obsługi sklepu.
  • Synagoga znajduje się nad urokliwym kanałem.

Ścieżka wzdłuż urokliwego kanału doprowadzi nas w okolice plaży i w kierunku kościoła św. Idziego. Z parkingu ruszamy do Szańca mjr. „Hubala”.



Jak dotrzeć do Szańca mjr. „Hubala”?

Miejsce oznaczone jest na mapach Google.

Samochód zostawimy na niewielkim leśnym parkingu po prawej stronie drogi nr 48 z Inowłodza do Studziannej i przechodzimy ok. 2 km drogą gruntową. Można też skręcić w lewo i dojechać tą drogą do samego Szańca. Dojazd jest dobrze oznaczony. Na miejscu znajdują się tablice informacyjne, wiaty turystyczne oraz miejsce na ognisko . To zasługa Nadleśnictwa Opoczno. Warto skorzystać i odpocząć, tym bardziej, że Szaniec nie jest oblegany przez turystów.