Dr hab. Sławomir Cenckiewicz z pewnością lepiej niż ja zna zawartość wojskowych archiwów. Ale wypowiedzią na temat Czerwonych Beretów pokazał, że zdarza mu się w nich poruszać jakby był słoniem w składzie porcelany. Wywiadem udzielonym „Polsce Zbrojnej” przede wszystkim zaszkodził swojej opcji politycznej. Wielu żołnierzy służących kiedyś w LWP, teraz głosujących na prawicę ma problem, jak tę wypowiedź interpretować? Dlatego mam nadzieję, że te kilka zdań z wywiadu to niezbyt szczęśliwy skrót myślowy.
Chodzi o słynny fragment rozmowy dyrektora Centralnego Archiwum Wojskowego w numerze 3/2016 miesięcznika „Polska Zbrojna”: „Nie chciałbym, żeby siedziba naszego archiwum mieściła się przy ulicy Czerwonych Beretów! Bo wiem, kim był ich współtwórca i patron gen. Rozłubirski! Polska ma jedną tradycję komandosów – to Cichociemni i żołnierze gen. Sosabowskiego! Im należy się nasza pamięć!”.
Cichociemni
Uproszczeniem jest uznanie żołnierzy gen. Stanisława Sosabowskiego za komandosów, faktycznie była to piechota spadochronowa. Ale nie o rodzajach formacji wojskowych chcę dziś napisać.
Znamy biogramy Cichociemnych, których bezkompromisowość w zachowywaniu zasad stanowi kryształowy przykład żołnierskiego honoru. Tym należy się chwała! Ale nie jest tajemnicą, że po 1945 r. wśród Skoczków Spadochronowych Armii Krajowej byli tajni współpracownicy komunistycznej bezpieki. Niektórych złamano w czasie przesłuchań i więzienia. Inni zgłaszali się na ochotnika oferując usługi w zamian za gwarancję kariery. Uważam, że ludzi z tych dwóch kategorii „TeWu” nie można wrzucać do jednego worka. Nie można też z powodu grupki donosicieli podważać etosu Cichociemnych.
Komandosi LWP
Pisząc o specoddziałach Ludowego Wojska Polskiego, w archiwach wojskowych – do których docierałem – znajdowałem szczątkowe materiały. Prof. Sławomir Cenckiewicz zna ich zdecydowanie więcej, ma więc wiedzę uprawniającą do wydawania twardszych sądów.
W książce „COMMANDO.PL Nieznana historia 62. Kompanii Specjalnej Wojska Polskiego” wspominam o działaniach żołnierzy tej jednostki w czasie stanu wojennego. Opowiadam m.in. o działaniu grupy specjalnej w Hucie Katowice, gdzie komandosi przebrani za robotników prowadzili obserwację strajkujących. Opisuję też przełom sierpnia i września 1982 r. we Wrocławiu, w którym „przywracali porządek w mieście” po demonstracjach.
Co prawda w wywiadzie dla „Polski Zbrojnej” Sławomir Cenckiewicz wspomina, że „z historii LWP należy wyciągać indywidualne przykłady niezgody na to, co się w tym czasie działo”. Jednak to zdanie wybrzmiało zdecydowanie słabiej, niż ogólne stwierdzenie na temat Czerwonych Beretów.
Z Zachodu i Wschodu
Miałem zaszczyt i przyjemność pracować z Aleksandrem Szczygło gdy był ministrem obrony narodowej, wiceprzewodniczącym Sejmowej Komisji Obrony Narodowej, szefem Biura Bezpieczeństwa Narodowego. Minister kilkukrotnie brał udział w uroczystościach z okazji rocznicy bitwy pod Lenino.
Polityczny błąd
Na koniec warto wspomnieć o politycznym wymiarze rozmowy w „Polsce Zbrojnej”. Kilka zdań – które w internecie zaczęły funkcjonować samodzielnym życiem, stając się orężem walki politycznej – zaszkodziło partii, dzięki której prof. Cenckiewicz jest dziś dyrektorem Centralnego Archiwum Wojskowego. Wielu z żołnierzy służących – i kiedyś, i dziś – w czerwonych beretach głosowało w wyborach prezydenckich na Andrzeja Dudę, a potem – w parlamentarnych – na Prawo i Sprawiedliwość. Ci ludzie, ich bliscy i znajomi mają dziś problem z tym, jak rozumieć wywiad?
Odpowiedź nasuwa się prosta. Czerwone Berety – podobnie jak cała historia kilkudziesięciu ostatnich lat funkcjonowania naszej armii – nie zawsze i nie wszystkie były szkarłatnie czerwone, ani też nie zawsze i nie wszystkie były brudne.