-
02 wrz '21
Służyli w elitarnej jednostce Wojska Polskiego. Prowadzili działania, które dziś wydają się nieprawdopodobne. Brali udział w jednej z najbardziej zagadkowych operacji PRL-owskich służb specjalnych – prowadzonych na Dolnym Śląsku poszukiwaniach skarbów zagrabionych przez Niemców w czasie II wojny światowej.
62. Kompanię Specjalną WP rozwiązano prawie przed trzema dekadami. Ale weterani spotykają się co roku. Tak też będzie w najbliższy weekend w Bolesławcu, gdzie jednostka stacjonowała. -
Komandosi z Bolesławca, w którym przez lata stacjonowała 62 Kompania Specjalna WP brali udział w jednej z najbardziej zagadkowych operacji PRL-owskich służb specjalnych – poszukiwaniach skarbów zagrabionych przez Niemców w czasie II wojny światowej. Pisałem o tym w książce „COMMANDO.PL Nieznana historia 62. Kompanii Specjalnej Wojska Polskiego”. Teraz są dwie okazje, żeby przypomnieć ten nieznany epizod. Po pierwsze, od kilku tygodni głośno o „pociągu ze złotem” odkrytym na Dolnym Śląsku. Po drugie bohaterów tej historii będzie można spotkać w najbliższą sobotę w Bolesławcu, na tradycyjnym corocznym zjeździe byłych żołnierzy 62 Kompanii Specjalnej.
-
Atmosferę służby w tej jednostce najlepiej oddawała przyśpiewka „Oj dana, dana, służba u Żdana jest prze…”. Ale w dwie dekady po likwidacji 62 Kompanii Specjalnej major Andrzej Żdan nadal jest bezdyskusyjnym liderem środowiska bolesławieckich komandosów.
Czego dzisiejsi dowódcy mogą uczyć się od mjr. Żdana? Że w długiej perspektywie szacunek żołnierzy znajdzie ten, kto stosuje zasadę „za mną”, a nie „naprzód”. Czasy mamy bowiem takie, że wielu ludzi bez doświadczenia, wraz z objęciem stanowiska, błyskawicznie przypisuje sobie chwałę podwładnych. Na początku wywołuje to uśmiech żołnierzy. Z czasem jednak przeradza się on w grymas, a następnie irytację. Tymczasem, jeśli chce się uzyskać rolę autentycznego lidera, trzeba się ze swoimi żołnierzami pomęczyć i pokazać, że wydawane rozkazy potrafi się samemu wykonać. Opowiadaniem o trudach żołnierskiej służby można sobie zbudować pozycję w mediach i u – niestety – niektórych przełożonych. Ale na pewno nie u podwładnych.