1 lutego 1944 r. zespół konspiratorów przeprowadził w Warszawie jedną z najbardziej spektakularnych operacji specjalnych Armii Krajowej. W sercu dzielnicy niemieckiej zlikwidowano „kata Warszawy” – Franza Kutscherę, dowódcę SS i policji, jednego z największych dygnitarzy hitlerowskich w okupowanej Polsce. Kiedyś na Facebooku dostałem pytanie: kto właściwie ten wyrok wykonał? Postaram się to w prosty sposób wyjaśnić.

„Witam Serdecznie! Panie Jarku, jako fachowiec od operacji specjalnych i znawca historii współczesnej proszę mi powiedzieć – jeśli Pan może oczywiście – jak to z tą likwidacją (eliminacją) Kutschery było? Pegaz czy Agat? Szare Szeregi (Parasol) czy już Kedyw? Jest historyczno-opisowy chaos w tej materii, czy może Pan? Z góry dziękuję!” – pyta Internauta.

Odpowiedź jest dosyć prosta. Agat (Anty-Gestapo), Pegaz (Przeciw-Gestapo) i Parasol to oddziały Armii Krajowej, których trzon stanowiła ta sama grupa ludzi. Ze względów konspiracyjnych oddział zmieniał nazwy, a – w niektórych przypadkach – konspiratorzy zmieniali też pseudonimy. Dlatego na początku stycznia 1944 r. Agat stał się Pegazem, a w maju tego roku Pegaz został Parasolem. Wszystko po to, aby skuteczniej maskować się przed Gestapo. Trzeba jednak pamiętać, że dla samych konspiratorów nazwy nie były istotne. O swojej  jednostce najczęściej mówili „oddział” lub „oddział specjalny”.

Przeczytaj relację z 70. rocznicy likwidacji Franza Kutschery.

Warto w tym miejscu dodać, że z chwilą wybuchu Powstania Warszawskiego Parasol przestał być elitarnym, niewielkim zespołem doskonale wyszkolonych żołnierzy – masowo trafiali bowiem do niego przypadkowi ludzie, którzy chcieli walczyć z Niemcami. [Polecam tekst „Powstańcy nie komandosi”, który kiedyś napisałem do miesięcznika „Polska Zbrojna”].

Członkowie oddziału w większości byli przedwojennymi harcerzami, którzy już na początku okupacji rozpoczęli działalność konspiracyjną w ramach działającego w podziemiu Związku Harcerstwa Polskiego – czyli Szarych Szeregów. Ich oddział podlegał Kierownictwu Dywersji (Kedywowi).

Sam w publikacjach najczęściej używam nazwy Parasol. To historycznie niepoprawne, ale staram się nie komplikować przekazu.

Przełóżmy to wszystko na współczesne przykłady. Operacje specjalne w Afganistanie wykonywali żołnierze 1. Pułku Specjalnego, Jednostki Wojskowej Komandosów, Task Force-50 oraz Wojsk Specjalnych. Mimo różnych nazw pod jakimi działali, często byli to ci sami ludzie.

Ponieważ sprawy dziedziczenia tradycji i atrakcyjnego opowiadania o łączności żołnierskich pokoleń są mi bliskie od lat, polecam artykuł, który napisałem do „Biuletynu Informacyjnego Światowego Związku Żołnierzy Armii Krajowej”.

Jak to jest z tradycją (nie tylko) w Wojskach Specjalnych?

Kilka lat studiów, ponad 20 lat obserwacji. I jest! Artykuł o tym, jak wojsko podchodzi do spraw tradycji. Jednych oburzy, a nawet obrazi – gdyż w materiale jednoznacznie opisano błędy i brak logiki w podejściu do tradycji. Innych może zainspirować – w tekście opisano osiem kluczowych obszarów pomagających budować tożsamość zespołu. Artykuł jest naukowy, ale czyta się go dobrze. Zapraszam do lektury 55 stron tekstu „Tradycja jako element budowy tożsamości. Przypadek żołnierzy oddziałów Wojsk Specjalnych”.